środa, 25 czerwca 2014

Rozdział siódmy - Problemy narastają.

Co zrobi Francesca? Co się stanie z naszą przyjaźnią? Niestety, producent może z Fran nagrywać tylko w Rzymie, w Mediolanie. My mamy w Mediolanie jeden, jedyny koncert! Być może ostatni w trasie Francesci... Po prostu nie wierzę, że stanie się cud i Fran zostanie.

Poszliśmy wszyscy do sali. Wszyscy chłopaki weszli na scenę i zaśpiewali piosenkę Federica, przy wszystkich producentach. W gości przyszedł również producent proponujący kontrakt Fran, a jak się później okazało następnie również Federico dostał od niego ofertę. Chłopak nie wahał się zbyt długo i podał rękę mężczyźnie. Fran nadal nie była pewna swojego losu.

Ludmiła wieczorem opowiedziała dzień z Fede:




"Byliśmy na plaży. Słońce świeciło, wiał lekki wiatr.
- Czyli to koniec przyjaźni, tak? - zapytałam smutna.

- Musimy się pożegnać. Damy radę, prawda? - powiedział już prawie ze łzami w oczach Federico. - Nie martw się. Na pewno się kiedyś spotkamy.
- Tak, jasne... może jeszcze mi dasz gwiazdkę z nieba z potwierdzeniem, że jeszcze cię zobaczę?! - powiedziałam i pobiegłam 'gdzieś', bo przecież okolicy nie znałam.
I... i tak spotkałam go. Był tam. Na lotnisku. Nie wykorzystałam ostatniej chwili." - powiedziała Ludmiła.






I poleciał. Daleko. Na drugi koniec świata, a przynajmniej tak się wydawało Ludmile.

- I koniec. Nic z tego. Już go nie ma. - powiedziała Ludmiła.
- Nie martw się... - zaczęła Francesca.
- Nie martwić się?! Naprawdę! Fajna mi z ciebie koleżanka, wiesz? - krzyknęła. - To przecież naprawdę koniec, nie rozumiesz tego?!

Następny dzień był przymulony dla całej grupy. Fran miała kłopot, ponieważ to dziś musiała podjąć ostateczną decyzję dotyczącą kontraktu. Chłopaki - stracili przyjaciela, który ponownie leci w świat w pogoni za marzeniami. Ludmiła straciła Federica. A ja? Violetta może stracić jedną z najważniejszych osób w swoim życiu. Przyjaciółkę. Najważniejszą i pierwszą prawdziwą przyjaźń można stracić w tak krótkim czasie? Niby nie możliwe, a się spełnia. I co teraz? Czyżbyśmy... tracili siebie? Jak to nie, nie to po prostu nie jest realne... ale jednak. Coś się z nami dzieje. Niedobrego. Coś, co psuje przyjaźnie, miłości i pasje. Coś, co... pogoń za marzeniami! Rozpadamy się w pogoni za każdego indywidualnym marzeniem. Todo es posible... NIE! Nie wytrzymam dłużej tego. Idę do Leona, może on mnie troszkę uspokoi.

- Leon! Leon! - wołałam - Leon! Pomóż mi. Mam mętlik w głowie.
- Violu! Spokojnie. Nic się nie dzieje. - powiedział Leon.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz