sobota, 17 maja 2014

Rozdział pierwszy - Historia zaczyna się od nowa...

Poszłam do Studia i dopiero uświadomiłam sobie, że już tak dawno nie pisałam w pamiętniku. Później razem z Francescą i Camilą poszłyśmy do sali, gdzie miały się odbyć zajęcia z Pablo. Powiedział nam, iż wyruszamy w trasę koncertową! Tylko nasza klasa jedzie, aby Studio On Beat dalej tętniło życiem. W podróż wyruszamy już jutro. Jak tylko wróciłam do domu powiedziałam o tym tacie, a on powiedział ze śmiechem, że mam się już teraz pakować!

Następnego dnia rano, czekałam już na naszą 12-osobową ekipę na lotnisku. Gdy wszyscy się pojawili, pobiegliśmy do samolotu pierwszej klasy. You-mix przygotował już scenę w Madrycie, gdzie będziemy najpierw i zagramy 2 koncerty. Następnie będziemy aż 3 razy w Mediolanie, 5 razy ogólnie jeszcze we Włoszech. W Polsce 3 koncerty, w Argentynie 5, a we Francji - 4. W sumie mamy 100 koncertów pięć miesięcy i w różnych krajach. 
 Gdy dolecieliśmy do Madrytu, od razu rozpoczęto robić pozowane zdjęcia w kostiumach. Miały one promować trasę Violetta En Vivo. Było to wspaniałe uczucie, być osobą przewodnią na 100 wspaniałych koncertach.





 Później tylko z Leonem poszliśmy na małą wycieczkę. Odwiedziliśmy dużo znanych miejsc w Madrycie. Rozdaliśmy również dla wszystkich tego pragnący, autograf. Było tak romantycznie, gdy zrobiło się ciemno. Szliśmy wąską dróżką.

 


Muzyka zagrała, my zaśpiewaliśmy... ach! Ten pierwszy koncert był magiczny. Przygotowywaliśmy się aż tydzień! Wszyscy krzyczeli Violetta! Violetta! Już wtedy czułam, że te następne pięć miesięcy będzie magią! Już nie mogłam się doczekać kolejnego koncertu. Madryt był uroczym miastem. Co dziwne - mieszkając tu tego nie zauważyłam.

Z ekipą po koncercie poszliśmy do hotelu. Mieszkałam z Fran. Byliśmy parami, mogliśmy w tych parach robić co chcemy. Camila nie mogła wytrzymać Ludmiły, a Diego kłócił się ciągle z Leonem. Oni się po prostu nie cierpią!

Zaraz po próbie, poszłam do kawiarni, na dole w hotelu. Wypiłam pyszne kakao i koktajl z Francescą i Camilą. Później popędziłyśmy na górę i przywołałyśmy wszystkich. W dwanaścioro osób graliśmy w Monopoly. Oczywiście, trójka była jednym pionkiem, gdyż były tylko cztery. Później zagraliśmy w Bierki, Chińczyka i kilka innych planszówek, które przywieźliśmy.

Nareszcie wyszli! Jest 03:46 nad ranem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz