- Madryt, Hiszpania
- Barcelona, Hiszpania
- Rzym, Włochy
- Mediolan, Włochy
- Paryż, Francja.
- Na pewno. Prawdziwa miłość zawsze zwycięża. - powiedziała Martina.
Ludmiła się uśmiechnęła.
- Miło, że tak uważasz. - powiedziała Lu. - Mogłybyśmy być nawet przyjaciółkami, co?
- W sumie... czemu nie - powiedziała Martina.
- To co? Mamy zawartą przyjaźń? - zapytała moja siostra.
- Tak - odpowiedziała Ludmiła.
Poszły sobie na spacer. Ja i Leon też. Do parku. Pięknego parku. Tego po południa nigdy nie zapomnę. Leon nigdy nie zapominał o moich urodzinach. Nigdy. Naprawdę nigdy. Chciałam być z nim w parku jak najdłużej. Pocałowaliśmy się, Leon dał mi prezent. Był to piękny naszyjnik z napisem L+V w serduszku.
- Violetto, pamiętaj, że nigdy o Tobie nie zapomnę. Zawsze będziesz najważniejsza dla mnie. Pamiętaj.
- Dziękuję Ci, Leonie. Chcę, żebyś wiedział o mnie w każdej sekundzie, minucie i godzinie.
Wróciliśmy do hotelu. Paryż miał swoją moc. Leon powiedział, że specjalnie poczekał, do momentu, w którym przyjedziemy do Paryża.
Wieczór. Pokój dziewczyn.
- Dziewczyny? Czy myślicie, że prawdziwa miłość przeżyje tyle lat, aby dotrwać do momentu, kiedy można wziąć ślub. I czy mamy pewność, że kiedyś ten moment od jego strony nadejdzie. - zapytałam.
- Pewnie. Jeśli tylko będziecie w to wierzyć to... tak. - odpowiedziała Fran.
Tak jak mówią słowa piosenki Podemos. Naszej piosenki.
Heej :)
OdpowiedzUsuńSłodko *.* Kocham Leonette <3
Biedna Ludmi..
Czekam na next!
W wolnym czasie zajrzyj do mnie:
http://sknwhvwbehiennkjnewqwe.blogspot.com/
Pozdrawiam, Karolcia :*