poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział jedenasty - Buenos dias, France!

Słońce świeci jakby było tuż nade mną. Ale przecież jest. Lecimy samolotem do Paryża. Teraz zrobię spis, gdzie już byliśmy i mieliśmy koncerty, bo przecież grafik gdzie i ile się zmienił. Więc po kolej:

  • Madryt, Hiszpania
  • Barcelona, Hiszpania
  • Rzym, Włochy
  • Mediolan, Włochy
  • Paryż, Francja.
 - Dziewczyny, myślicie że Federico kiedyś wróci? - zapytała ze smutkiem Ludmiła
- Na pewno. Prawdziwa miłość zawsze zwycięża. - powiedziała Martina.

Ludmiła się uśmiechnęła.

- Miło, że tak uważasz. - powiedziała Lu. - Mogłybyśmy być nawet przyjaciółkami, co?
- W sumie... czemu nie - powiedziała Martina.
- To co? Mamy zawartą przyjaźń? - zapytała moja siostra.
- Tak - odpowiedziała Ludmiła.

Poszły sobie na spacer. Ja i Leon też. Do parku. Pięknego parku. Tego po południa nigdy nie zapomnę. Leon nigdy nie zapominał o moich urodzinach. Nigdy. Naprawdę nigdy. Chciałam być z nim w parku jak najdłużej. Pocałowaliśmy się, Leon dał mi prezent. Był to piękny naszyjnik z napisem L+V w serduszku.



- Violetto, pamiętaj, że nigdy o Tobie nie zapomnę. Zawsze będziesz najważniejsza dla mnie. Pamiętaj.
- Dziękuję Ci, Leonie. Chcę, żebyś wiedział o mnie w każdej sekundzie, minucie i godzinie.

Wróciliśmy do hotelu. Paryż miał swoją moc. Leon powiedział, że specjalnie poczekał, do momentu, w którym przyjedziemy do Paryża.

Wieczór. Pokój dziewczyn.

- Dziewczyny? Czy myślicie, że prawdziwa miłość przeżyje tyle lat, aby dotrwać do momentu, kiedy można wziąć ślub. I czy mamy pewność, że kiedyś ten moment od jego strony nadejdzie. - zapytałam.
- Pewnie. Jeśli tylko będziecie w to wierzyć to... tak. - odpowiedziała Fran.

Tak jak mówią słowa piosenki Podemos. Naszej piosenki.




1 komentarz:

  1. Heej :)
    Słodko *.* Kocham Leonette <3
    Biedna Ludmi..
    Czekam na next!
    W wolnym czasie zajrzyj do mnie:
    http://sknwhvwbehiennkjnewqwe.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Karolcia :*

    OdpowiedzUsuń